piątek, 6 czerwca 2014

Poznańska pyra

Muszę powiedzieć, że przerwa była długa. Za długa... Wiele czynników się na to złożyło. Bijąc się w pierś przyznam, że wśród nich znalazł się m.in. brak organizacji. Sporo się działo, a ja nie potrafiłam tego poukładać i po prostu usiąść przed komputerem sklejając słowo po słowie. Czas tak szybko przelatywał między palcami, iż nie spostrzegłam, że od ostatniego wpisu minęło ponad pół roku. Wróciliśmy z nowymi pomysłami i z nowymi chęciami doskonalenia warsztatu fotografii kulinarnej. 

Podczas mojej przerwy zastanawiałam się, co mogłoby choć trochę wyróżnić Odrobinę Smaku spośród tysiąca kulinarnych blogów (nie zdawałam sobie sprawy, że stały się one AŻ tak popularne...). Większość pomysłów już zostało zrealizowanych, więc zadanie było mocno utrudnione. Kuchnia świata to oklepany temat. Nie ma w nim ani grama oryginalności, ale jest to szeroki temat, dzięki któremu mogę dowiedzieć się sporo o tradycjach kulinarnych w różnych regionach Polski a także i świata. Chcę, żeby ten blog stał się skarbnicą wiedzy na temat zwyczajów kulinarnych. Za mojego mentora w tej dziedzinie wyznaczyłam sobie Pana Makłowicza. Jego program bardzo mnie wciąga. Gdy jest tylko taka możliwość, w niedzielne poranki razem z rodzicami zasiadam przed telewizorem włączając program drugi i z przyjemnością poznaję, nie tylko potrawy z różnych zakątków świata, ale również miejsca z których one pochodzą. Urok osobisty, wiedza prowadzącego oraz krasomówstwo (bo Makłowicz wielkim i sympatycznym mówcą jest) skłoniły mnie do stworzenia z własnej kuchni coś w stylu portalu przenoszącego w miejsca w których nie mieliśmy okazji być.

Pierwszym takim zakątkiem będzie jednak miasto dość dobrze mi znane. Mieszkałam i studiowałam tam dwa lata, próbując swoich sił wpierw na kulturoznawstwie a potem na polonistyce. Dobrze wspominam ten czas, choć pierwsze miesiące były ciężkie. Miasto wydawało się wielkie i głośne. Teraz, gdy tam nie mieszkam tęsknię za tym pełnym życia miejscem, dającym człowiekowi wiele możliwości do rozwoju. Kulinarnie też potrafi człowieka zadowolić. Są tam restauracje, puby i kawiarnie w których można smacznie zjeść, napić się czegoś mocniejszego lub rozkoszować się smakiem pysznych deserów, jednocześnie ciesząc oko przytulnym, ciekawym wnętrzem. Do moich ulubionych miejsc należą: Ptasie Radio, Emma, Czekolada, Dubliner Irish Pub (dla studentów jak znalazł: dobre piwo - czasem ze zniżką, dobre drinki oraz jedzenie i wiele darmowych koncertów), Green Way (idealne dla wegetarian), Sakana (serwują pyszne sushi, krewetki i kalmary w tempurze - niestety w tym miejscu bywało się rzadko...) oraz kawiarnia U Przyjaciół.



Nie miałam nigdy okazji zjeść ani nawet zobaczyć typowo poznańskiej potrawy. Wiodąc kiedyś studencki tryb życia, skupiałam się przeważnie na tym, by po prostu coś zjeść. Kultura dań regionalnych w tamtym czasie jeszcze mnie nie interesowała. A Poznaniacy mogą się pochwalić dość dużą gamą potraw.
Jakiś czas temu, przez przypadek trafiłam na książkę 365 obiadów poznańskich babci Moniki zawierającą (jak sama nazwa wskazuje) przepisy kulinarne prosto z Wielkopolski. A z czego słynie poznańska kuchnia? Dziś to mogło ulec zmianie, biorąc pod uwagę różnorodność jaką proponuje nam współczesność, ale kiedyś ziemniaki odgrywały najważniejszą rolę w pożywieniu poznaniaków. Nie zmienia to jednak faktu, że tzw. pyra jest nieomal symbolem Poznania (stąd czasami na stolicę Wielkopolski mówi się żartobliwie Pyrlandia, a na jej mieszkańców  "poznańska pyra").



Te, niegdyś dziwne dla ludzi bulwy sprowadzone zostały z Peru, a w Polsce słyszano o nich w XV wieku. Popularność zdobyły dopiero za czasów Sasów. Dziś w Polsce hoduje się ponad sto odmian ziemniaków.
Jak wiadomo, z ziemniaków można zrobić przeróżne potrawy, są też doskonałym dodatkiem do obiadu, choć osobiście wolę je w roli głównej niż drugoplanowej. W Poznaniu między innymi z ziemniaków robi się różnego rodzaju zupy. Ich nazwy są dość zabawne, np. biedazupka, czy rumpuć. Nie wydaje mi się, żeby były znane nawet wśród Poznaniaków, ale na pewno niejedna osoba słyszała o gziku z pyrami. Jadłam to bardzo, bardzo dawno temu i zapomniałam już jak smakują młode ziemniaczki z serkiem twarogowym z cebulką, więc postanowiłam przypomnieć sobie ten smak. Prosta rzecz, a jaka dobra!




Gzik z pyrami


Składniki:

7 większych ziemniaków
50 dag twarogu półtłustego
pęczek cebulki z zielonymi pędami (dymka)
5 dag masła
15 dag śmietany
sól i pieprz
szczypior


Pyry gotować w mundurkach (przed gotowaniem dokładnie je wyczyścić). Włożyć do gotującej się nieosolonej wody. Pyrki gotować do miękkości. Biały ser twarogowy rozkruszyć. Cebulkę oczyścić, drobno pokroić wraz z zielonymi pędami i wsypać do twarogu. Następnie dolać śmietanę, masło, sól i pieprz do smaku i dokładnie wszystko wymieszać. Po zakończeniu wszystkich czynności gzik posypać szczypiorkiem i podawać z ugotowanymi ziemniakami.

Smacznego!